środa, 7 marca 2012

Entertain us!

Tym razem co nieco o rozrywkach jakich było mi dane uświadczyć tu w Salonikach. Z obiema formami spędzania wolnego czasu spotkałam się tak naprawdę po raz pierwszy i mimo, że  z pozoru wydają się różnić diametralnie, to tak naprawdę energia jaka się przy ich okazji wytwarza, jest nieco do siebie podobna. Mowa o meczu piłkarskim i karnawale.

Oooo. Paokara, eho trelaaa, mesto mialoooo!!!!!
Wychowując się w domu futbolowych wariatów, nie mogłam nie lubić tego sportu. Nie twierdzę, że byłam ogromną fanką piłki nożnej, ale jak przychodziło co do czego i oglądałam mecze z bratem, to czasem sama wydzierałam się na całe gardło jak potłuczona. Nie wiem jak to się stało (może przez słabnącą kondycję naszej reprezentacji narodowej), ale trochę zatraciłam kibicowskiego ducha. Na szczęście Florian-nasz
były już:( współlokator, jest piłkarskim zapaleńcem i ma tendencję do zarażania tym ludzi wokoło (szczególnie dziewczyny). No cóż taki dar :) Zaproponował nam mecz Europe League: PAOK vs. Udinse Calcio. Dla niewtajemniczonych: grecka drużyna kontra włoska. Nie zachęcał nas natomiast do derbów, jakie odbywały się kilka dni wcześniej, ponieważ są one znacznie bardziej niebezpieczne. Podjarane dreszczykiem emocji i chęcią poznania nowego zjawiska, z radością oczekiwałyśmy dnia w którym miał odbyć się mecz. Dzięki zapisowi fonetycznemu grzecznie nauczyłyśmy się piosenki Paoku. Oczywiście po czasie dowiedziałyśmy się, że śpiewając ją wyznajemy dozgonną miłość tej oto drużynie i jesteśmy gotowe dla niej zginąć ! No cóż to znak, że będzie tu trzeba wracać :) Przed stadionem wszędzie czarno biało zgodnie z kolorami drużyny gospodarzy. Oczywiście wokół sami faceci, nie wyglądający raczej jak uczestnicy szkółki niedzielnej. Na szczęście byłyśmy z Florianem i jego kolegami, więc nie czułyśmy się tak całkowicie zagubione. Przy wejściu ścisk niemiłosierny, więc trzeba było się trochę poprzepychać, ale już wtedy czułyśmy, że warto, ponieważ będzie to niezapomniane przeżycie. Kiedy zobaczyłyśmy ogromny, oświetlony stadion i masę ludzi poczułyśmy się nieco przytłoczone, ale nie na długo bo szybko trzeba było, idąc w ślad za naszymi kompanami, znaleźć miejsce do "siedzenia". Hahaha... siedzenia tak, dobry żart... Po pierwsze większość krzesełek była zdezelowanych ( mojego właściwie nie było), a po drugie, to nie był sektor gdzie się siedzi. Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki kibice zaczęli pokazywać na co ich stać. grecy są akurat znani z tego, że potrafią zrobić niezłą manianę na trybunach. Jeszcze lepiej było w trakcie meczu. Idealnie zgrane przyśpiewki i okrzyki. Jeden sektor woła, drugi odpowiada, podskoki, race i inne cuda wianki. Grecy mieli do nas całkiem miłe usposobienie, chociaż ewidentnie z wielu powodów nie pasowałyśmy do tego miejsca (przede wszystkim wizualnie ). Myślę, że byli zadowoleni z faktu, że jacyś "obcy" z gorliwością ( Tak, wykrzykiwałam nauczona piosenkę ! A co ! :) ) kibicują ich drużynie i przyjęli nas jak swoich. Były momenty kiedy czułam się trochę  niepewnie, szczególnie kiedy zorientowałam się, że PAOK tym razem nie ma szans na wygraną. Nie wiedziałam czego można się spodziewać po rozżalonych i rozzłoszczonych kibicach. Jak się jednak okazało Ci widząc, że już nic nie da się zrobić tylko wzmocnili doping, a kilkanaście minut po odgwizdaniu końca meczu, kibice zaczęli się rozchodzić bez większych pretensji do losu :) Nie wiem jak wyglądałoby to w Polsce, ale mam takie mgliste przeczucie, ze mogłoby być mniej bezpiecznie. Filmik zmontowany może i nieschludnie, ale nie aspiruje on do bycia dziełem godnym pochwały, a ma tylko ukazać mniej więcej atmosferę jaka panowała na trybunach. 

Rio to, to nie było :)
Kolejną rozrywkę nie wypominam już tak sympatycznie, ponieważ spowodowała u mnie rozwój anginy, co uniemożliwiło udział w prawie całym Orientation Week ( tygodniu zapoznawczym na Erasmusie). Autobus wiózł  nas około 2 godziny przez góry, doliny, aż do miasta o wdzięcznej nazwie Kozani. Tam właśnie jako jeden z najważniejszych elementów folkloru- co roku pod koniec zimy odbywa się karnawał. Polega on na tym, że przez centrum miasta przejeżdża ( przechodzi?) parada na którą składa się kilkanaście platform. Na każdej z nich przedstawiane są swego rodzaju scenki, a większość epatuje treściami politycznymi bądź quasi erotycznymi. Pozwolicie, ze opis tych drugich tym razem sobie daruję :). Jeśli chodzi o politykę, to oczywiście można było dostrzec ludzi w maskach euro polityków, Sarkozy'ego, Merkel, a nawet szejków arabskich rozrzucających wydrukowane  banknoty euro. My- studenci erasmusa, także braliśmy udział w paradzie. Byliśmy "przypisani" do platformy na której biegała dwójka dzieci, mężczyzna w przebraniu Angeli Merkel ze swastyką na ramieniu ( co w moim odczuciu przekracza już pewne granice) i nożyczkami w ręku, kobieta w stroju więźnia i pielęgniarka ... o_O Pomijając pogodę, która była wybitnie wschodnioeuropejska, zabawa przez większość czasu była całkiem niezła. Nasza grupa, krzyczała, uśmiechała się do wszystkich i gwizdała przy użyciu danych nam nie wiadomo skąd gwizdków. Ot takie tam, robienie z siebie głupka :) Pod koniec, zaczęło się robić nieco nużąco, więc już nie mogłam doczekać się mety. Po tradycyjnej części karnawału przychodzi czas na zabawę w klubach i na ulicach miasta. Jednak zanim się o tym przekonałyśmy przemarzłyśmy do szpiku kości przez 3 godzinne snucie się po Kozani w towarzystwie deszczu i śniegu (!!) . Po prostu chodziłyśmy nie tymi uliczkami co trzeba, ale jak już trafiłyśmy na uliczne tańce, to ciężko było przestać. Załączone zdjęcie nie oddaje w prawdzie wyglądu parady, ale daje jakieś tam pojęcie jak wyglądała sama architektura platform.
Na zakończenie chciałabym pozdrowić wszystkich czytelników będących w Polsce ... Słyszałam, że w niedziele będziecie mieć 20 stopni. Świetnie, tu będzie 10! Z drugiej strony, żeby nie było tak markotnie, pochwalę się Wam, że w kwietniu wybieram się z  moim lubym na full romantic podróż na wyspę Skopelos, miejsca gdzie został nakręcony kultowy film "Mamma mia" !!!! Oj będzie o czym pisać :)

5 komentarzy:

  1. Kolejny zagorzały kibic mi rośnie jakbym tego mało w domu miał przy okazji meczy ręcznej/siatki xP Kurować się i podbijać świat ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana śpieszę z uwagą :D nie Paok tylko PAOK :D bo to skrót ;) Pozdrowienia z zimnego Sosnowca i bawcie się dobrze ;* Patka

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za pozdrowienia i najlepsze życzenia z okazji dnia kobiet:P

    PS. W Polsce kibice też dopisują, i do tego stadiony jeszcze są całe!:D

    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  4. Pati :) fakt już poprawione :) dzięki, że zaglądasz. pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze byś mi tam zginęła!!!!!!!! Nie waż się więcej chodzić na brutalne mecze! To nie miejsce dla kruchych blondynek, które nie potrafią trzymać gardy -powiedziała babcia A. Albo korzystaj ze wszystkiego z czego tylko możesz :) RAZ SIĘ ŻYJE (i umiera:P więc dbaj też o siebie) :D :* następnym razem poproszę o więcej zdjęć z Twoją facjatką :*

    OdpowiedzUsuń